Dlaczego UFO interesuje broń nuklearna?
„Bazując na danych radarowych, które są empiryczne, nie anegdotyczne, możemy jasno powiedzieć, że te UAP były śledzone od początków 1950 roku, jeśli nie wcześniej. Poruszają się z prędkością na przykład 7 000 mil na godzinę [11 200 km/h – przyp.tłum.], wykonują skręty pod kątem prostym przy wysokich wskaźnikach prędkości, unoszą się i zawracają w trybie natychmiastowym.” – mówił Robert Hastings, autor filmu The Phenomenon, podczas Washington DC Press Conference w 2010 roku.
„Jeśli my albo Rosjanie, albo jakikolwiek inny kraj na świecie mielibyśmy statek tego pokroju, po co mielibyśmy spędzać ostatnie kilka dekad na rozwijaniu samolotów z masywnymi skrzydłami, które oferują znacznie gorsze możliwości? Według mnie to jest jasne, że te obiekty to technologia skądinąd. Pilotowana przez kogoś z innego świata lub innego wymiaru.”
Każdy, kto obejrzał film Roberta Hastingsa i śledzi postęp nauki, zdaje sobie sprawę, że UAP to temat niesłusznie stygmatyzowany i wymagający pilnej, obiektywnej i kompleksowej analizy.
Wszystkie właściwości, które prezentują UAP, te same, które jeszcze przed chwilą wydawały nam się zupełną abstrakcją, zaczynają nabierać sensu jeśli spojrzeć na nie z punktu widzenia teorii kwantowej i ogólnej teorii względności.
Jednak czy rzeczywiście cokolwiek wskazuje na to, że UAP to technologia pilotowana przez kogoś z innego świata lub innego wymiaru jak uważa reżyser?
Czytaj więcej: UAP – co to jest? Analiza fundamentalna
Co tak naprawdę dzieje się w pobliżu głowic nuklearnych?
Incydenty z udziałem UFO i głowic nuklearnych potwierdza personel wojskowy Stanów Zjednoczonych, zarówno emerytowany, jak i pełniący służbę. Robert Hastings osobiście dotarł do ponad 120 członków personelu militarnego, którzy zgłosili incydenty UFO w jednym lub kilku silosach rakietowych, na poligonach atomowych lub na Pacyfiku, w erze powietrznych testów atomowych.
Obiekty najczęściej są opisywane jako pulsujące i posiadające cylindryczny kształt. Wykazują możliwość natychmiastowego przyspieszania do wysokich prędkości i unoszenia się bez ruchu, a wszelkie ruchy zwykle wykonują zupełnie cicho.
Jeden z incydentów miał miejsce w 1967 roku, gdy funkcję Pierwszego Chorążego w Bazie Sił Powietrznych Malmstrom (Montana) pełnił Robert Salas. Będąc bezpośrednio odpowiedzialnym za wystrzeliwanie pocisków nuklearnych, chorąży ma stuprocentową pewność, że pociski zostały czasowo zdeaktywowane dokładnie w momencie, gdy ochrona raportowała o jasnym obiekcie unoszącym się nad bazą.
„24 marca 1967 roku pełniłem służbę na tzw. Oscar-Zero, podziemnej kapsule ok 60 stóp (ok 18 metrów) pod ziemią.” – zeznaje chorąży. „W którymś momencie, w godzinach wieczornych otrzymałem telefon od warty nadziemnej. Informacja dotyczyła dziwnych świateł na niebie. Pomyślałem, że to dość dziwny raport, ale potraktowałem go poważnie. Chronimy broń nuklearną, więc raporty to jest coś, co zawsze traktujemy profesjonalnie.”
„Pięć minut później miałem kolejne połączenie i tym razem w telefonie usłyszałem już krzyk. Ochrona patrzyła na obiekt – czerwony, świecący obiekt, który unosił się tuż nad naszą główną bramą. Miał około 30 stóp średnicy (ok 9 metrów) i poza tym właściwie wiadomo było tylko tyle, że pulsował. Cała warta tam była, to było przerażające. ” – wspomina chorąży Salas.

„Ledwie zdążyłem zrelacjonować sytuację swojemu zwierzchnikowi i wydać rozkazy, a nasze pociski zaczęły przechodzić w stan nieuruchamialny. Były po prostu wyłączane, podczas gdy obiekt unosił się nad naszym terenem. Uruchomiliśmy procedury, a mój przełożony zwrócił się do stanowiska dowodzenia.”
Mimo resetu alarmów bezpieczeństwa broń nuklearna pozostawała wyłączona i konieczne było wezwanie zespołu konserwacyjnego, żeby postawić pociski z powrotem w stan gotowości. Informacja zwrotna od specjalistów sugerowała błąd systemów kontroli.
„Chciałbym podkreślić, że warta na górze nie ma żadnej kontroli, wyposażenia i możliwości, by wpływać na wyłączenie systemu, ani samych pocisków.” – podkreśla chorąży. „Następnego ranka zgłosiłem się do dowódcy eskadry. Był blady jak ściana i nie potrafił wyjaśnić tego wydarzenia. Zapytałem go wprost czy to były ćwiczenia Sił Powietrznych i zapewnił mnie, że nie były.”
„W pokoju był też śledczy specjalny Sił Powietrznych, który zobowiązał nas, by nigdy nie rozmawiać na ten temat. Podpisałem nawet oświadczenie o nieujawnianiu informacji. I nie rozmawiałem na ten temat aż do roku 1994, kiedy udało mi się trafić na pewien paragraf w książce Above Top Secret. Był tam fragment, który mówił o wyłączaniu pocisków nuklearnych przy jednoczesnej obserwacji UFO w przestrzeni powietrznej.”
Po prawie trzech dekadach Robert Salas wysłał do Sił Powietrznych żądanie o dokumentację z tego wydarzenia. Finalnie okazało się, że Siły Zbrojne da się nakłonić nawet do odtajnienia tej sprawy.
„Podobne zdarzenie miało miejsce na innym terenie. W momencie gdy sprawa została odtajniona mogłem zacząć mówić na ten temat.” – mówi chorąży. „Nie tylko nasza jednostka doświadczyła deaktywacji 10-ciu pocisków nuklearnych. Podobne zdarzenie miało miejsce tydzień wcześniej, w innej bazie. Dostarczona dokumentacja zawiera zeznania świadków i dowody na to wszystko, co właśnie mówię.”
Czytaj także: Pilot Marynarki, który nagrał Tic-Tac UFO [FLIR] – pierwszy raz przed kamerą

UFO, a broń nuklearna
„Co [UAP] mają na celu, czemu tu są? Jeśli bardzo uproszczony scenariusz zakłada, że obcy istnieją i są tutaj, na Ziemi, to czemu po prostu nie wylądują na trawniku Białego Domu?” – pytania, które stawiał podczas konferencji Robert Hastings do dziś pozostają bez klarownej odpowiedzi.
„Jeśli [UAP] są antropologami, a to jest jakiś eksperyment, jak szkolnej klasie, to co do zasaday nie ingeruje się w eksperyment. Obserwuje się ten eksperyment. Chyba że ta obserwowana, uwsteczniająca się planeta jest na granicy nuklearnego holokaustu, wtedy może delikatnie się interweniuje.” – dywaguje Hastings.
„Pentagon dobrze wie o co chodzi, Kreml dobrze wie o co chodzi.” – twierdzi reżyser. „Wichrzyciele, tacy jak my to wyjątki. Pozostała część opinii publicznej nie wie nic. A więc w mojej opinii UAP bawi się technologią nuklearną, chcąc wysłać sygnał do rządów, bez alarmowania opinii publicznej.”
Profesor Josef Allen Hynek, zagorzały UFO-sceptyk, pracował przy projekcie Blue Book przez tyle lat, że w końcu uznał, że jest w błędzie. Że nasza dotychczasowa nauka nie miała racji – te obiekty są realne i powinniśmy je badać.
Na pytanie dlaczego obcy nie wpadają na herbatę do Białego Domu profesor odpowiada z przekąsem: „ZOO jest świetną opcją na wycieczkę, ale przecież nie jedziesz tam po to, żeby rozmawiać z jaszczurkami”.
„Wiem, że kimkolwiek są mają wystarczająco dużo danych.” – dodaje. „Wiedzą, że jeśli zaingerują w naszą rzeczywistość zbyt gwałtownie, może się to wiązać z tragicznymi reperkusjami. A jeśli będą angażować się stopniowo to pozwoli na powolne, psychologiczne warunkowanie ludzkości. Wtedy można liczyć na otwarty kontakt jeśli jest zaplanowany. Takie rozwiązanie będzie stanowiło potencjalnie znacznie mniejszą traumę.”
Sprawdź również: Wiarygodne dowody na istnienie UFO? Nagrania odtajnione przez Pentagon 2020

Temat ufo był pod specjalnym nadzorem i traktowano go bardzo poważnie niestety w bardzo wąskim gronie. Opinja publiczna zaś karmiona była prześmiewczymi odpadami aby temat ten nie był tak poważny i ludzie zajmujący się tym nie byli traktowani poważnie. Ale zmiany w końcu I tu zawitały.
Wszystko wskazuje na to, że jest w tym sporo prawdy. Mamy nadzieję, że dzisiejszy raport o UFO dla Kongresu będzie jakimś przełomem w kategoriach destygmatyzacji.