UFO w Polsce – jakie są fakty?
Nie „wierzysz” w UFO? Jesteś we właściwym miejscu, bo tu zajmujemy się analizą faktów. Hierarchizujemy informacje według ich źródła pochodzenia. Za najbardziej wartościowe postrzegamy dane wychodzące od sił zbrojnych i programy rządowe. Z kilku różnych względów, które omówimy w dalszej części, najwięcej informacji, zeznań i dokumentacji zjawiska pochodzi ze Stanów Zjednoczonych.
Jeśli jednak jesteś już po przejrzeniu większości materiałów amerykańskich, być może udało Ci się także dotrzeć do opisywanych przez nas archiwów rosyjskich, duńskich czy izraelskich, na pewno zastanawiasz się czy odnotowanie zjawiska UFO w Polsce także miało miejsce.
Źródła informacji i ich wiarygodność
Zacznijmy od wyjaśnienia pewnych podstaw, dotyczących źródeł i jakości informacji dostępnych w Polsce. Narodowe Centrum zgłaszania UFO w USA odnotowało 1 270 incydentów od początku roku do maja 2021. To oznacza, że wśród mieszkańców USA i Kanady średnio 250 osób miesięcznie zgłasza coś, co zgodnie z poprawną definicją UFO nie jest możliwe do zidentyfikowania w momencie zdarzenia.
Z punktu widzenia bezpieczeństwa narodowego USA sprawa wygląda znacznie bardziej poważnie. Bowiem niezidentyfikowane obiekty, które technologicznie znacznie przewyższają wszelki posiadany w przez USA arsenał, bezceremonialnie naruszają przestrzeń powietrzną. Ba! Zupełnie bezkarnie ingerują w systemy broni atomowej.
Czytaj więcej: Dlaczego UFO interesuje broń nuklearna?

W związku z powyższym temat UFO lub, co obecnie częściej spotyka się w środowiskach wojskowych, UAP jest traktowany znacznie poważniej niż w Polsce. Ciężko spekulować czym obiekty są, a czym nie są jednak pewnym jest, że w centrum ich zainteresowań leży technologia nuklearna. Mnogość incydentów związanych z UFO w Stanach Zjednoczonych może być z tym faktem nieodłącznie powiązana.
Co za tym idzie, nieziedentyfikowane obiekty latające są rejestrowane przez pilotów, żołnierzy i marines. Ludzi, którzy zostali przeszkoleni, by rejestrować jak największą ilość danych i postępować zgodnie z procedurami. Biurokracja jednostek wojskowych i rządowych stanowi dla nas o wiarygodności przedstawianych materiałów. Idąc tym tropem, obserwacja UFO w Polsce powinna odbywać się na znacznie mniejszą skalę, a jakość i wiarygodność większości dowodów z założenia powinna być znacznie niższa.
Czytaj także: UAP Task Force – co to jest?

Broń atomowa w Polsce – to ma znaczenie?
W poszukiwaniu dowodów na UFO być może powinniśmy najpierw zapytać, czy w Polsce jest broń atomowa? Sprawa wygląda tak. W maju ubiegłego roku Niemcy rozważały wycofanie się z programu Nuclear Sharing. W odniesieniu do tego ambasador USA w Polsce Georgette Mosbacher zgłosiła na Twitterze pomysł, że Polska mogłaby przejąć broń jądrową, o której mowa. To zrodziło żywe dyskusje.
Obecnie jednak broni atomowej w Polsce nie ma. Są wyłącznie samoloty F-16, w teorii zdolne do jej przenoszenia. W styczniu 2020 roku zamówiliśmy także F-35, które mają do nas trafić w 2024 roku. Brak jednak wyspecjalizowanej załogi. W programie NATO Nuclear Sharing uczestniczą: Belgia, Holandia, Niemcy i Włochy. Głowice przechowywane są także w tureckiej bazie Incirlik.
Samoloty to nie wszystko. Potrzebne są bazy ze specjalnymi, betonowymi schronami wyposażone w systemy WS3. Każdy budynek tego typu wymaga wyselekcjonowanego dywizjonu ochrony i obsługi uzbrojenia. Najprawdopodobniej nie mamy baz odpowiadających współczesnym wymaganiom NATO. Ale broń atomową na terenie Polski mieliśmy. Czy w związku z tym mieliśmy styczność z UFO w Polsce?

Aktywny program rozwoju broni NBC (nuklearnej, biologicznej i chemicznej) mieliśmy w czasie trwania zimnej wojny. Na początku lat 60. zbudowane zostały trzy składy broni jądrowej – w okolicach Podborska, Brzeźnicy-Kolonii i Templewa. Przechowywane miało tam być między innymi 14 głowic o mocy 500 kT i 83 głowic o mocy 10 kT.
I mówimy tu tylko o broni jądrowej przeznaczonej tylko dla Wojska Polskiego. Składy broni jądrowej przeznaczonej dla Północnej Grupy Wojsk Radzieckich znajdowały się między innymi w okolicy Szprotawy (m.in. 40 bomb jądrowych 244N). Obiekty typu Granit znajdowały się na lotniskach w Bagiczu i Chojnie oraz w Kluczewie.
Po zakończeniu zimnej wojny polskie badania nuklearne przejął Instytut Energii Atomowej w Otwocku-Świerku. Aktywne były dwa reaktory nuklearne, które nazywały się EWA i Maria. Pierwszy został wyłączony z braku uranu w 1995 roku. W reaktorze Maria badania nuklearne są kontynuowane w celach niewojskowych. Pozostaje on jedynym działającym polskim reaktorem jądrowym, podlegającym pod Narodowe Centrum Badań Jądrowych. W 2014 zakończył się etap przechodzenia na niskowzbogacone paliwo (LEU), a w 2016 roku zakończyło się wywożenie reszty paliwa HEU do Rosji.
Polskie wojsko, a UFO
Podążając obraną przez nas drogą dedukcji, najbardziej wartościowe informacje o UFO powinniśmy móc zdobyć właśnie z czasów Zimnej Wojny. I rzeczywiście. Pułkownik dyplomowany, pilot Wojska Polskiego Ryszard Grundman zajmował się gromadzeniem danych o niezidentyfikowanych obiektach latających.
W okresie gdy był szefem Służby Ruchu Lotniczego Wojsk Lotniczych i Obrony Powietrznej Kraju za swój obowiązek uważał prowadzenie dokumentacji obiektów, które stwarzały realne zagrożenie dla podwładnych mu jednostek. W wywiadzie dla Fundacji Nautilus oraz w wywiadzie dla Onetu możemy dowiedzieć się więcej o tym, czego doświadczali piloci i jakie zeznania spływały do samego pułkownika.
Pułkownik Ryszard Grundman do momentu zakończenia swojej służby w 1992 roku zanotował kilkadziesiąt przypadków niezidentyfikowanych obiektów latających (NOL). Wychodził z założenia, że nie należy lekceważyć meldunków pilotów i oficerów. Ci zostali przecież przeszkoleni, by odpowiednio rozeznawać się w sytuacji. Poza tym doskonale wiedzieli jak wyglądają ziemskie pojazdy różnego rodzaju.
Oczywiście nie można spodziewać się, by wojskowi mieli otrzymywać wytyczne na wypadek incydentów z uwzględnieniem UFO. Ale nikt nie zabraniał gromadzenia dokumentacji. „Nikt w polskim wojsku nie zajmuje się dziś niezidentyfikowanymi obiektami latającymi.” – mówi pułkownik Gundman w wywiadzie z 2009 roku. Nie ukrywał, że miał nadzieję, że jego praca będzie kontynuowana.
Czytaj również: NASA zajmie się badaniem UFO
UFO w Polsce – Zimna Wojna
Pośród wszystkich spotkań z UFO w Polsce, największe wrażenie robią incydenty angażujące setki osób i radary. Pułkownik Gundman za przykład podaje datę 11 grudnia 1982 r. „W nocy stacje radiolokacyjne w różnych częściach Polski zaczęły meldować o wykryciu poruszających się z ogromną prędkością obiektów. W sumie nad naszym terytorium zaobserwowano ich aż 16.
Samoloty myśliwskie dostały rozkaz startu i zestrzelenia przeciwnika, ale żadnej z maszyn nie udało się zlokalizować celów.” NOL miały pojawić się także nad Czechosłowacją, NRD i ZSRR. Pamiętajmy, że mówimy o okresie Zimnej Wojny. Ewentualny atak NATO mógł rozpocząć się w każdym momencie. W praktyce tego typu zdarzenia uruchamiały całą machinę wojskową.

Jeden z nielicznych przypadków, w badanie którego zaangażowała się wojskowa komisja dotyczył incydentu z jesieni 1983 roku. Obiekt w kształcie walca ścigały dwa śmigłowce i myśliwiec Su-20. Powiadomiono wtedy lotnisko wojskowe w Powidzu. Jednak w momencie gdy NOL pojawił się nad jednostką wszystkie urządzenia elektryczne i łączność – padły.
„Cygaro”, które przelatywało nad jednym z pasów startowych zanotowało kilkunastu żołnierzy. Ostatecznie raport komisji nie zawierał żadnych wniosków prócz zalecenia zachowania szczególnej ostrożności na wypadek podobnych zdarzeń w przyszłości.
Czytaj więcej: Technologia UFO z odtajnionych nagrań
Za inny przykład incydentu UFO w Polsce podać można zdarzenie z 1955 roku. O ile radary najczęściej nie wykrywały obiektów, o których mówili piloci w swoich zeznaniach, tak w tym przypadku stacja radiolokacyjna namierzyła dwa cele nad Zatoką Gdańską. Obiekty poruszały się z prędkością 2300 km/h.
Warto wspomnieć, że w tamtych czasach żaden samolot nie uzyskiwał takich prędkości. Co jeszcze bardziej zaskakujące z punktu widzenia przeszkolonych wojskowych, obiekty w pewnym momencie zrobiły zwrot o 90 stopni.

UFO w Polsce – Zeznania polskich pilotów wojskowych
„Do strachliwych piloci nie należą” – mówi Ryszard Grundman. Mimo to niechętnie przyznawali, że podczas incydentów z UFO paraliżował ich strach. Trzymali się procedur i wykonywali manewry poprawnie jednak towarzyszył im lęk. W 1980 roku, kiedy Migi-21 z bazy w Mierzęcicach wykonywały standardowe ćwiczenia, piloci natknęli się na obiekt pulsujący zmiennym światłem.
NOL miał kształt spodka, posiadał błękitno-szarą kopułę i był wielkości trzech samolotów. Przerażenie pilotów wynikało głównie z faktu, że obiekt podlatując do każdego z siedmiu samolotów z osobna, wykonywał manewry przeczące znanym nam prawom fizyki. Zmiał kierunek lotu zarówno w pionie, jak i poziomie.
Zdjęcia z fotokarabinu jednego z pilotów zostały wykonane z odległości 800 metrów. Nie wykazały więc niczego więcej niż czarno-biały punkt. Większość z pilotów popaliła jednak opony podczas lądowania. „Wszyscy byli bardzo doświadczeni, a mimo to hamowali za ostro.” – wnioskuje pułkownik Grundman. Zeznania pilotów potwierdzają zapisy stacji radiolokacyjnych.
Czytaj więcej: Technologia UFO, a nasze możliwości

Temat UFO nigdy nie należał jednak do najpopularniejszych wśród wojskowych i pilotów. „Nawet jeśli obiekt widziało kilku pilotów, to po wylądowaniu żaden nie kwapił się do rozmowy o nim.” – opowiada Ryszard Grundman w jednym z wywiadów. Żarty kolegów i utrata szacunku wśród współpracowników ewidentnie nie stanowiły kuszącej perspektywy.
Sam pułkownik zapewnia, że każdorazowo starał się podchodzić do sprawy racjonalnie. Ostatecznie spora część incydentów tego typu jest wytłumaczalna. Części incydentów jednak wyjaśnić nie potrafił, dlatego gromadził je na przyszłość mając nadzieję, że dostępne będą inne możliwość ich oceny.
Dlaczego temat UFO nie istnieje obecnie w polskich służbach wojskowych? Ciężko powiedzieć. W czasie pokoju mniej samolotów wojskowych lata po niebie. Być może kwestią jest też fakt, że w całym NATO przyjęliśmy zasady układu o nierozprzestrzenianiu broni jądrowej. Choć to zupełnie wolna myśl. Rejestracja danych za pomocą obecnie dostępnych urządzeń mogłaby jednak przynieść ciekawe wyniki. Podobne do tych, które znamy już z USA.
Sprawdź również: Podwodne UFO – archiwa rosyjskie

Zeznania cywilne odnośnie UFO w Polsce
Wśród wątków, które porusza w wywiadach pułkownik Grundman, pojawiają się także zeznania cywilne odnośnie UFO. Za przykład można wziąć rok 1983, gdy cywile zgłosili się do patrolu WSW w Kobyłce. Informowali, że w lesie widać dziwne, silne światło, które okazało się być wizualnie zbliżone do blasku pożaru.
Raport patrolu potwierdził później nie tylko doniesienie o intensywnym świetle. Żołnierze odnotowali na polanie obiekt w kształcie cygara. Mierzył około 50 metrów i unosił się 10 metrów nad ziemią. Światło emitowane przez obiekt zmieniło się na seledynowe, zielone i niebieskie, by ostatecznie zacząć pulsować na czerwono i wylecieć w górę z ogromną prędkością.

A co z incydentem w Czaplinku w 1947, w Muszynie w 1958, w porcie Gdynia w 1959 r.? Przykładowo, incydent związany z UFO, który miał miejsce w Muszynie sfotografował Dr Stanisław Kowalczewski. Fotografię opublikowało “Życie Warszawy” oraz “Urania”, należąca do Polskiego Towarzystwa Astronomicznego.
Z jednej strony możliwości obróbki zdjęć były wtedy mocno ograniczone. Nie ma też powodu przypuszczać, że któryś ze świadków miał jakikolwiek interes w rozpowszechnianiu tego typu informacji. Owszem, prasa była ściśle kontrolowana. Ale cywile, mając na uwadze przede wszystkim własne bezpieczeństwo, zgłaszali tego typu obiekty nie dla rozgłosu. Prędzej dla uruchomienia procedur służb zapewniających im bezpieczeństwo.
Pamiętajmy, że te daty w dalszym ciągu dotyczą okresu zimnej wojny. W odniesieniu do tych, jak i późniejszych doniesień zachowujmy zdrowy sceptycyzm i skupmy się na analizie jak największej ilości rzetelnych danych.